Gastromaster – recenzje gastronomiczne

Z wizytą w Le Cedre

Do Le Cedre wybierałem się od dawna także, gdy otworzyli nowy, trzeci lokal blisko mojego miejsca zamieszkania musiałem go odwiedzić.

Zamówiliśmy z dziewczyną zupę z owoców morza, oraz by spróbować jak największej ilości smaków również cztery przystawki. Warak Inab vegtarian za 12zł to liście winogron nadziewane ryżem i ziołami. Z wyglądu przypominały małe gołąbki. Były 3 sztuki podane na surówce. W smaku niestety nijakie, wybijał się na front kwaśny smak cytryny, bądź jakiegoś octu (który jak się okazuje dodają do prawie wszystkiego). Druga z przystawek to Kasbeh, czyli wątróbka smażona w sosie czosnkowo-granatowym (13zł). Porcja całkiem spora, ale moim zdaniem wątróbka ponownie nie miała za dużo smaku poza znów kwaśnością. Czosnku, czy granatu w smaku nie wyczułem. Kolejną przystawką były ośmiornice smażone z czosnkiem za 25zł i po raz kolejny czuć było przede wszystkim kwaśmy smak, a czosnku, którego było dużo – w ogóle. Chyba czas zacząć kupować polski czosnek, a nie chiński… Ostatnią przystawką i jedyną, która mi smakowała były Sejouk, czyli pikantne kiełbaski po ormiańsku w sosie pomidorowym (15zł). Kiełbaski były faktycznie pikantne i dobrze przyprawione, a sos pomidorowy aromatyczny. Na koniec została zupa rybna z owoców morza (17zł), która była niezjadliwa, gorzka i wodnista .

Podsumowując: wiele się nasłuchałem dobrego o Le Cedre, ale niestety nie mogę tego potwierdzić. Jedzenie było źle doprawione, w smaku nijakie i zbyt kwaśne. 3 przystawki mimo, że różniły się kompletnie wyglądem smakowały podobnie niespecjalnie. Może menu lunchowe daje radę w tej restauracji, ale jeśli na 5 potraw cztery są do bani to nie wróżę im sukcesu. Generalnie może wybiorę się jeszcze do pozostałych dwóch lokali Le Cedre, ale tego na Grzybowskiej będę omijał szerokim łukiem.

Exit mobile version