Lunch w La Tomatina, drugie podejście

Po raz kolejny wybraliśmy się do restauracji la Tomatina na lunch. Poprzednim razem nie byliśmy zachwyceni: wszystkie trzy potrawy były niesmaczne (recenzja tutaj). Daliśmy jej jednak drugą szansę.

Na pierwsze danie była sycylijska ostra zupa Frutti di Mare. Zupa była pomidorowa ze sporą ilością owoców morza w środku. Niestety była zbyt tęga i słona, przydałaby się do niej jakaś buła do zagrychy, albo przełamanie smaku kwaśną śmietaną.

Zupa rybna w la Tomatina

Na drugie danie nauczeni poprzednią wizytą, gdy zamówiliśmy panini, które głównie składało się z pieczywa nie zamówiliśmy Panini al tonno – „włoska kanapka wypiekana w piecu z serem mozzarella, tuńczykiem, podawana z mixem sałat, pomidorem, cebulą, polana sosem cytrynowo-majonezowym”. Olaliśmy również sałatkę arcobaleno składającą się tylko z kilku popularnych warzyw, oraz penne gorngonzola – wyjątkowo biednie wyglądający makaron. Nasz wybór padł na pizzę Margheritę – „oryginalne włoskie cienkie ciasto drożdżowe, pomidory pelati, mozzarella, świeża bazylia, oliwa czosnkowa, ser parmigiano reggiano”. Zaletą pizzy była cieniutkie, chrupkie ciasto. Niestety pizza była przypalona i nie miała smaku. Rzadko jadam margaritę, więc nie wiem, czy każda nie ma smaku, czy tylko ta, ale ani ciasto, ani sos, ani ser nie miały jakiegoś konkretnego smaku – były zwyczajnie nijakie.

Pizza w La Tomatina

Do drugiego dania zawsze podawana jest sałatka: sałata, ogórek, pomidor skąpane w sosie balsamicznym. Ani to specjalnie smaczne, brzydko wygląda i mogłoby się obejść bez tego.

Sałatka lunchowa w La Tomatina

Gdy restauracja po raz wtóry okazuje się niesmaczna coś to musi oznaczać. Daliśmy La Tomatinie drugą szansę i knajpa nie podołała. Więcej już raczej do niej nie wrócimy, chyba że zmienią kucharza, który nie ma smaku.